Jak mówi reklama – są chipsy, jest impreza. Litwa jest inna. Po litewsku parafrazowalibyśmy – jest świniak, jest impreza. Na całym świecie ludzie lubią do piwa zagryzać chipsy. Tymczasem na Litwie znanej z twórczości Mickiewicza do piwa zagryza się wędzone uszy prosiaka. Dla nas to się może wydawać dziwne, ale dla przeciętnego Litwina i Litwinki to najlepsza przekąska pod słońcem.
Jak to smakuje? Trudno to porównać do czegoś. Na pewno jest czarne i tłuste. W konsystencji rzeczywiście chrupkie, ale czy można to porównać z chipsami? Problem w tym, że ja zasadniczo nie jestem fanką chipsów i nie jadam ich od paru lat.
Litwa to kraj, który kusi nie tylko historią, ale też jedzeniem
Nie wyobrażam sobie podróżowania bez poznawania lokalnych potraw. Po prostu muszę każdą rzecz spróbować, nawet jeśli to będzie tylko raz w życiu. Chyba jedyne, czego nigdy świadomie nie mogłabym zjeść to pies i embrion. Może, dlatego na jedzenie wydaję większość pieniędzy. Nie mogłam, więc sobie odpuścić również spróbowania świńskich uszek. Z góry jednak domyśliłam się, że nie przypadną mi do gustu, bo nie lubię tłustych rzeczy. Poprosiłam, żeby kelner dał mi tylko na spróbowanie. Trochę zdziwiła go ta prośba, ale obiecał, że przyniesie mi dokładnie jedno uszko przy okazji przygotowywania zestawu dla innych gości. W ten sposób zjadłam w swoim życiu pierwsze świńskie ucho.
Pierwsze wrażenie? To jest tłuste! Zupełnie nie rozumiem, jak Litwini mogą to lubić. Widziałam jednak podniecenie w oczach kelnera, więc z grzeczności powiedziałam, że smakuje dość oryginalnie. Ucieszony chłopak więc zaproponował mi zamówienie całego zestawu. Oczywiście wykręciłam się, tłumacząc, że chciałabym najpierw zjeść danie główne. Rozglądając się na około, jednak zauważyłam, że uszka znajdowały się prawie na każdym stole. Chyba rzeczywiście jest to lokalny przysmak.
Jak na uszka to tylko na Zarzecze
Pewnie się zastanawiacie, gdzie te uszka jadłam i czy polecam jakąś knajpę. Niestety nie pamiętam nazwy baru, ale słyszałam, że nie ma to większego znaczenia, jeśli knajpa znajduje się w dzielnicy Zarzecze. Zlokalizowana jest ona na prawym brzegu Wilejki, na wschód od starego miasta. Często porównywana jest z wileńskim Montmarte, gdyż stanowiła kiedyś ulubione miejsce bohemy artystycznej i ludzi z niższych sfer społecznych. Aktualnie to nadal najmodniejsze centrum życia nocnego w Wilnie. Pełno w niej małych i trochę większych barów. Można tam poznać litewskiego malarza lub posłuchać ulicznego koncertu. Miejsce jest naprawdę klimatyczne i idealne na poznanie Wilna nocą. W zasadzie nie ma większego znaczenia, w którym barze się zatrzymamy. Wszystkie są do siebie zbliżone i w każdym na pewno będziemy mogli spróbować miodu pitnego, czyli alkoholu obowiązkowego podczas zwiedzania Litwy. Zwykle jest on podawany na ciepło i jest przepyszny. Ze względu na właściwości rozgrzewające zabrałam do Polski jedną butelkę na zimowe wieczory.
Na Zarzeczu Wilno wygląda zupełnie inaczej niż reszta miasta, które za dnia zdaje się dobrze zorganizowane i ciche. Architektura idealnie współgra z przyrodą, a przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Na ulicach m.in. Placu Ratuszowego spotkamy mężczyzn w garniturach i elegancko ubrane kobiety. Każdy z telefonem w ręku i w markowych ciuchach. Wilno sprawia wrażenie eleganckiej i nowoczesnej metropolii, mającej bliżej do Stockholmu niż jakiekolwiek polskiego miasta. Zupełnie inaczej niż sobie je wyobrażałam.
Pozwól sobie zagubić się w starym Wilnie
Żeby poczuć klimat starego Wilna, warto wybrać się na przepiękną i zabytkową Starówkę, która jest jedną z największych w Środkowo-Wschodniej Europie. Ja zrobiłam sobie kilkugodzinny spacer, zahaczając o pałac prezydenta, w którym mieszkali Napoleon czy Piłsudski, o kaplicę Św. Kazimierza, gotyckie kościoły Św. Anny i Św. Franciszka z Asyżu, pomnik Mickiewicza, dom Krzysztofa Ildefonsa Gałczyńskiego .
Na naszej trasie powinna się też znaleźć dzielnica żydowska, Ratusz, kościół Św. Kazimierza, klasztor bazylianów – tu był więziony A. Mickiewicz z przyjaciółmi, cerkiew św. Ducha – główna świątynia prawosławna na Litwie oraz Ostra Brama z Kaplicą Matki Boskiej Ostrobramskiej, którą znamy m.in. z inwokacji w Panu Tadeuszu.
Osobiście polecam również odwiedzenie, nawet jeśli nie jesteśmy fanami tego typu miejsc wileńskich cmentarzy: Rossa – tu spoczywa wielu wybitnych Polaków i cmentarz Bernardyński na Zarzeczu. Miejsce te godne są zobaczenia nie tylko ze względu na swój zabytkowy wygląd (położenie na wzgórzu), piękne pomniki, ale również możliwość zobaczenia grobów wielu wybitnych ludzi m.in. Piłsudskiego.
Na skosztowanie lokalnej kuchni zawsze musi być czas
Po kilkugodzinnym spacerze warto na chwilę przysiąść w jednej z kawiarni i napić się żołędziowej kawy. Dla tych zaś, którzy bardzo zgłodnieli, proponuję zamówić sobie cepeliny lub gryczane bliny, których sekret tkwi w nadzieniu i cieście. Na pierwszy rzut oka cepelin (w Polsce znany, jako kartacz) wygląda jak taka duża pyza. Mogą się one różnić kształtem w zależności od gustów kucharza. Podstawę każdego jednak stanowią surowe ziemniaki utarte na drobno na tarce. Ciasto zaś wypełnia się farszem z mięsa wieprzowego lub wołowiny. Następnie się je gotuje i podaje w towarzystwie skwarków z cebulką albo ziołami. Tradycyjne cepeliny robi się bez mąki i jajek.
Z innych ciekawych przysmaków warto jeszcze spróbować dojrzewającą kiełbasę kindziuk (można kupić w super markecie), ser jabłkowy, pierogi z jagodami, czyli saltanosiai. Zimą zaś polecam rosół z kołdunami.
Kuchnia litewska podobnie jak polska nie należy do lekkostrawnych, ale jest za to bardzo pożywna i smaczna w swej prostocie. Na koniec dnia tak jak ja, możecie pojechać na Wzgórze Trzech Krzyży, skąd rozpościera się przepiękna panorama starówki oraz wdrapać się na wzgórze z basztą Giedymina – symbol Wilna, gdzie można obejrzeć panoramę Wilna i zobaczyć dawny Arsenał.
Poczuj się jak w bajce. Zobacz Troki
Będąc w Wilnie warto również pojechać na kilka godzin do dawnej stolicy Litwy-Troki oddalonej o niecałe 30 km. Jej centralny punkt stanowi zamek zbudowany przez księcia Witolda. Będący rekonstrukcją z 2 połowy XX wieku zamek z czerwonej cegły z okrągłymi basztami nad brzegiem jeziora wśród zieleni w połączeniu z błękitem nieba tworzy iście bajkowy krajobraz. Nie sposób nie przysiąść na trawce i się nie rozmarzyć patrząc na białe łódeczki sunące po jeziorze Galve.
Poza nim znajdują się tu jeszcze ruiny drugiego zamku, tzw. lądowego (zamek na półwyspie).
W międzyczasie warto pooglądać stoiska z rękodziełami. Można na nich znaleźć prześliczne wyroby ceramiczne, chustki, biżuterię itd. Ja np. kupiłam porcelanową ręcznie malowaną broszkę dla Mamy. Wszystko jest wyjątkowo kolorowe i robione ręcznie.
Nam w wyjeździe do Wilna najbardziej podobały się… Troki. 😉 Przejście tym drewnianym mostkiem – bezcenne.
Nasze serce Troki tez skradły. Bajkowe miejsce 🙂 Dawno byliście?