Dzień Św. Patryka (obchodzony 17 marca – dzień śmierci Św. Patryka) to największe irlandzkie święto, któremu towarzyszą parady i festiwale z tradycyjną muzyką i celtyckim tańcem. Curly Trips dzięki Burmistrzowi Londynu jako jedyny blog podróżniczy otrzymał akredytację na trzecią co do wielkości na świecie paradę po Dublinie i Nowym Jorku. Muszę przyznać, że to niesamowite uczucie być w samym centrum parady jak profesjonalny fotoreporter. Dzięki temu oczywiście możemy się z Wami podzielić masą zdjęć. Parada to jednak nie wszystko. W tym roku wyjątkowo świętowałam Dzień Św. Patryka. Przeczytajcie, dlaczego i co mnie urzekło najbardziej w tym irlandzkim święcie.
Wszystko zaczęło się 16 marca, czyli przed dzień Św. Patryka, kiedy to uświadomiłam sobie, że w zasadzie nic z tej okazji nie zaplanowałam. Z wypiekami na twarzy zaczęłam przeglądać Internet. Niestety większość ciekawszych imprez była wysprzedana albo poza moim zasięgiem. W gruncie rzeczy jednak miałam ochotę w tym roku na coś więcej niż zwykłe wyjście do pubu i napicie się Guinnessa w zielonej czapce. Moją uwagę przykuła oferta nowo powstałego w dzielnicy Hammersmith Centrum Kultury Irlandzkiej. Udało mi się kupić ostatni bilet na koncert młodego zespołu irlandzkiego 17 marca czyli w Dzień Św. Patryka.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po przybyciu na miejsce średnia wieku wynosiła 60, a samo miejsce wyglądało jak kawiarnia wynajęta na domówkę. Nie było ani sceny, ani baru z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tego stały skrzynki Guinnessa, zielone okulary i dwa stoły imitujące ladę barową. Pomyślałam sobie – no to się zapowiada ciekawy wieczór.
Tak to już jest, jak coś kupuje się w Londynie na ostatnią chwilę. No trudno – pomyślałam sobie. Kupiłam sobie Guinnessa i zajęłam grzecznie miejsce na parapecie. Z refleksji nad życiem wyrwała mnie jakaś dziewczyna, która zaprosiła mnie i resztę gości do drugiego pomieszczenia. Nagle okazało się, że w sali jest scena i masa ludzi w wieku 20-30 lat. Wszyscy oczywiście ubrani na zielono. Jedni mają krawaty, inni kapelusze lub inne ozdoby. Nie powinno to jednak mnie dziwić w dzień Św. Patryka, bo tradycją obchodów jest noszenie ubrań w kolorze zielonym. Zielony to narodowy kolor Irlandii, nawiązujący do trawiastego krajobrazu wyspy i symbolizujący koniczynę przypisywaną tradycyjnie Świętemu Patrykowi.
Na krześle posiedziałam może 10 minut, gdy do tańca wyciągnęła mnie jakaś starsza Pani. Gdy tylko pojawił się zespół, zaczęło się istne zielone szaleństwo. To było niesamowite zobaczyć cztery pokolenia ludzi razem gibających się do skocznej irlandzkiej muzyki. Klimat imprezy przypominał mi trochę polskie wesele, a to, że nie znałam kroków, wcale mi nie przeszkadzało. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech i radość, że mogłam uczestniczyć w tej lokalnej zabawie. Najśmieszniejsze było to, że wszyscy na początku myśleli, że jestem Irlandką ze względu na kolor włosów i oczu. Nie mniej pozytywna reakcja była, gdy mówiłam, że jestem z Polski. Okazywało się, że praktycznie każdy ma jakiegoś polskiego sąsiada i że Polacy to fajny naród. Tym bardziej więc poczułam się jak super ważny gość.
Nic więc dziwnego, że na koniec imprezy podszedł do mnie nawet sam Michael Kingston (Dyrektor Ośrodka i znana osobistość w irlandzkim środowisku) z zaproszeniem na zajęcia taneczne. Był wielce zaskoczony, że trafiłam tutaj sama. Nie był on jednak jedyną moją nową znajomością. Poznałam również przemiłego Anglika, który zainteresował się kulturą irlandzką po tym, jak się zakochał w swojej irlandzkiej koleżance w klubie szachowym oraz Panią sąsiadkę, która zaprosiła mnie na grilla do siebie, by poznać mnie ze swoimi wnukami i kuzynami. Ta 50-letnia kobieta miała chyba najwięcej energii ze wszystkich gości i zarażała uśmiechem. W ten sposób chciała uczcić pamięć brata, którego pochowała dwa dni wcześniej. Na koniec imprezy dała mi radę, bym koniecznie wybrała się na jakiś festiwal do Irlandii, bo Irlandczycy są bardzo przystojni i na pewno spotkam tam mężczyznę swoich marzeń, na którego zasługuję. Czy to nieurocze? Muszę przyznać, że jeden z chłopaków, z którym tańczyłam, był rzeczywiście niczego sobie. Szkoda tylko, że był o 6 lat młodszy. Opowiedział mi ciekawą legendę o wypędzeniu węży z Irlandii przez Św. Patryka, o której wcześniej nie słyszałam.
Dzięki temu wyjściu nie tylko w pełni mogłam poczuć celtycką kulturę, ale też dowiedzieć się czegoś więcej na temat samego święta. Do tej pory nie wiedziałam, że symbol święta – koniczyna, czyli shamrock związany jest z wierzeniami religijnymi. Legenda głosi, że Św. Patryk wykorzystał ją do zobrazowania pierwszym chrześcijanom istoty Trójcy Świętej. Inną ciekawostką było odkrycie, że podczas Dnia Św. Patryka tradycyjnie pije się whiskey, a szklanka musi być zawsze napełniona do pełna, co wiąże się z inną legendą o Św. Patryku. Natomiast tradycja picia piwa o zielonej barwie powstała poza granicami Irlandii w Stanach Zjednoczonych w XIX i XX wieku.
Dzień Św. Patryka to jedno z najbardziej rozpoznawalnych świąt na świecie, ale czy wiecie, kim tak naprawdę był ten święty i skąd się wzięła jego sława? Św. Patryk urodził się w 385 roku w Brytanii. Jako 16-letni chłopiec został następnie wywieziony do Irlandii, gdzie początkowo był pasterzem. Po 4 latach uciekł z misją nawracania pogańskiej Irlandii. W tym celu podjął studia teologiczne. Już jako biskup prowadził działania misyjne przez blisko 40 lat, w wyniku których została schrystianizowana środkowa, zachodnia i północna części Irlandii.
Tradycją też stało się organizowanie parad w ramach obchodów Dnia Św. Patryka, o czym wspomniałam na początku. W Londynie w tym roku parada była 19 marca i zaczęła się o godz. 12:00 ze skrzyżowania ulic Picadilly i Half Moon Street. Tradycyjnie wzięło w niej udział 32 reprezentacje, czyli tyle ile jest hrabstw w Irlandii. Wśród nich znajdowały się zarówno platformy na kółkach, jak i grupy piesze. W ramach każdej zostały zaprezentowane różne aktywności, począwszy od zespołów tanecznych po kluby (m.in. London Irish Motor Club, Father Murphy’s Camogie London), szkoły (m.in. Drumenagh School of Irish Dance) orkiestry, stowarzyszenia (m.in. Kerry Association London, Dublin Association) i różnego rodzaju społeczności (m.in. Police Emerald Society, Hare Krishna).
Można było również zobaczyć pokazy taneczne różnych mniejszości narodowych np. z Boliwii i Meksyku.
Na czele parady szły różnego rodzaju znakomitości związane z irlandzkim środowiskiem m.in. ambasador Irlandii Dan Mulhall i komik i TV prezenter irlandzki Dara O’ Briain.
Trasa parady prowadziła kolejno ulicą Picadilli– Piccadilly Circus – Lower Regent Street – Waterloo Place – Pall Mall – Cockspur aż do budynku Whitehall przy Trafalgar Square, gdzie znajdowało się centrum obchodów. Na dużej scenie odbyły się kolejno po serii przemówień występy różnych formacji tanecznych i zespołów m.in. chór dubliński, Rusangano Family, Derek Ryan & Band.
W międzyczasie można było też spróbować irlandzkiej kuchni na markecie lub wybrać się na bezpłatną wycieczkę z przewodnikiem irlandzkim szlakiem Londynu. Okazuje się, że w Londynie (zwłaszcza w okolicach katedry Św. Pawła) znajduje się wiele miejsc związanych z irlandzką historią. Impreza finalnie zakończyła się o godzinie 18:00. Słowa nie opiszą emocji towarzyszących zabawie, więc zapraszam do obejrzenia zdjęć.