Każdy z nas ma inną wrażliwość żołądka oraz inne zwyczaje żywieniowe. Podróżowanie jest fajne, ale niestety też osłabia nasz organizm, zwłaszcza jeśli podróżujemy do krajów egzotycznych, gdzie występuje inna flora bakteryjna. To sprawia, że nawet kilka łyków brudnej wody czy kilka winogron może się dla nas skończyć ciężkim zatruciem, a w najlepszym wypadku spędzeniem całego dnia w toalecie. Nie warto ryzykować zwłaszcza przy krótkich wyjazdach, bo nie po to lecimy na drugi koniec świata, by pierwszy tydzień spędzić w łazience. Czy warto kupować antybiotyk lub inne lekarstwa? Dowiesz się z tego tekstu.
Antybiotyk i 4 rzeczy które warto kupić na podróż
Wiadomo, że nigdy nie mamy 100% pewności, że niczego nie złapiemy, ale możemy zawsze to ryzyko zminimalizować. Sama mam bardzo wrażliwy żołądek i często miewam bóle po bardziej sytym posiłku czy kilkudniowej konferencji z cateringiem. W czasie różnych podroży, na szczęście nigdy nie miałam problemów pokarmowych, czego nie mogę powiedzieć o moich znajomych. Nie warto też czasem przesadnie oszczędzać, bo pamiętajmy, że nasze zdrowie i życie jest bezcenne. Przekonali się o tym m.in. moi znajomi w czasie objazdówki po Maroko, którzy pili niebutelkowaną wodę. Po powrocie leczyli się cały tydzień z gorączki i bardzo poważnego zatrucia. To, co zaoszczędzili na jedzeniu, wydali później na leki.
Poza oczywiście sceptycznym i uważanym podejściu do tego, co jemy warto również zainwestować w 4 rzeczy – probiotyk, wapno, węgiel oraz antybiotyk na biegunkę podróżną.
Na co pomaga probiotyk?
Probiotyk ochroni nasz układ trawienny przed niekorzystnym wpływem wynikającym ze zmiany trybu jedzenia. W skład każdego probiotyku wchodzą wybrane kultury bakteryjne lub drożdże, najczęściej kwasu mlekowego, których zadaniem jest korzystne wpływanie na nasz przewód pokarmowy poprzez zachowywanie prawidłowej flory fizjologicznej. Dzięki temu nasz organizm lepiej znosi jedzenie egzotycznych potraw, niecodziennych przypraw czy innej wody. Nie jest to produkt ani drogi, ani trudno dostępny. Wybierając markę, powinniśmy się kierować przede wszystkim liczbą bakterii. Im jest ich więcej, tym lepiej. Mnie najczęściej wystarczyła jedna tabletka dziennie, ale w niektórych przypadkach możemy potrzebować więcej, więc zawsze lepiej kupić większe opakowanie.
Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą
Na co pomaga węgiel?
Kiedy już czujemy, że boli nas brzuch i czymś się zatruliśmy, przydatny jest węgiel, który nasze mamy podawały nam, jak byliśmy dziećmi. W przypadku drobnego zatrucia, czyli takiego, gdy nie występuje gorączka, węgiel złagodzi objawy i sprawi, że poczujemy się lepiej. Żeby węgiel dobrze się rozpuścił w naszym organizmie i oczyścił nas z toksyn, ważne jest picie dużej ilości wody.
Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą
Na co pomaga i kiedy wziąć antybotyk?
Jeśli zatrucie nam nie przechodzi po jednym dniu to może to oznaczać poważniejsze zatrucie pokarmowe albo tzw. biegunkę podróżną, czyli najczęściej występująca chorobę w czasie podróżowania zwłaszcza po krajach egzotycznych. Objawia się ona najczęściej gorączką. W tym przypadku jedyne, co może nam skutecznie pomóc to antybiotyk. Osobiście polecam Xifaxan. Dostępny jest on w wersji 14 i 28 tabletek. To większe opakowanie wystarczy dla 2 osób, wówczas trochę wyjdzie Wam taniej. Zwykle trzeba przyjmować 2 tabletki, co 8 godzin przez średnio 4 dni. Ma on działanie przeciwbakteryjne i co najważniejsze działa tylko na nasze jelita, czyli tam gdzie znajduje się epicentrum naszej choroby. W ten sposób nie osłabia nas jak zwykłe antybiotyki.
Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą
Jest on skuteczny tylko w przypadku zakażeń przewodu pokarmowego i biegunki podróżnej i nie należy go stosować na inne choroby. Znajduje on także zastosowanie w przypadku wystąpienia u nas encefalopatii wątrobowej, czyli zaburzeń w funkcjonowaniu centralnego układu nerwowego wywołanego przez działanie toksyn w wyniku uszkodzenia wątroby. Może to się zdarzyć na skutek leków, toksyn, ostrych zakażeń, wirusów czy działania alkoholu. Mój kolega nabawił się kiedyś tego po spożyciu ruskiej wódki.
Alkohol czy woda?
Pamiętajmy jednak, że antybiotyk to ostateczność i czasem poza węglem może pomóc picie ziołowych herbat, a czasem nawet alkohol. Od razu uprzedzam, że nie namawiam do spożywania alkoholu w niewspółmiernych ilościach. Chcę tylko powiedzieć, że podróżując po egzotycznych krajach warto mieć ze sobą małą buteleczkę z wódką i przy wybranych posiłkach walnąć sobie tzw. lufę. Alkohol działa bakteriobójczo i, nawet jeśli np. dane jedzenie było toksyczne, to alkohol prawdopodobnie to zneutralizuje. Pamiętajmy jednak, że to tylko działanie profilaktyczne i przede wszystkim powinniśmy pić dużo wody. Jak każdy lekarz Wam powie, woda jest dobra na wszystko, a w odmienionych warunkach klimatycznych nasz organizm potrzebuje nawet większego nawodnienia. Szczególnie jest to ważne w przypadku zatrucia, o czym opowiem Wam na przykładzie koleżanki Karoliny, z którą byłam w Meksyku.
Od początku wyjazdu zakładałyśmy, że będziemy się stołować lokalnie i smakować meksykańskiej kuchni. Ta jednak bardzo odbiega od tej, którą znamy z meksykańskich restauracji w Europie. Przede wszystkim jest w niej dużo ciężkostrawnej kukurydzy, bo właśnie z mąki kukurydzianej robi się głównie tortille, a ich łagodne sosy są jak nasze ostre. Przykładowo sos, który spróbowałam w wiosce Majów, sparaliżował mi usta na 30 min. Tylko go liznęłam. Boję się pomyśleć, co by było, gdybym zjadła z nim kurczaka. To wszystko powoduje, że nasz żołądek może przeżyć mały szok. Do tego wszystkiego dochodzą kostki lodu, które czasem są z brudnej wody kranowej oraz niedokładnie umyte warzywa. Jednym słowem bardzo niewiele trzeba by się zatruć.
Jak się Karolina zatruła
Starałyśmy się z Karoliną zachować wszystkie zasady żywienia. Nawet jadłyśmy to samo. Ja dodatkowo przed każdym posiłkiem dezynfekowałam ręce i sztućce żelem antybakteryjnym (tak wiem mam trochę obsesję na punkcie czystości). Przez pierwsze kilka dni czułyśmy się dobrze, ale przedostatniego wieczoru w Guanajuato zaczęło nam być obu niedobrze. W pierwszym momencie myślałam, że wynika to z smrodu benzyny i upału. Po tym, jak Karo zwróciła jedzenie kilkakrotnie, zaczęłam się martwić. Wróciłyśmy do domu wcześniej i położyłyśmy się spać. Miałam nadzieję, że przez noc Karo strawi wszystko i następnego dnia poczuje się dobrze. Niestety było coraz gorzej. Karo od rana wymiotowała, czasem nawet samą wodą i czuła się strasznie. Martwiłam się, że się odwodni, bo poprzez zatrucie miała odruch wymiotny też na wodę.
Po kilku godzinach jazdy do ośrodka z basenami byłam głodna jak wilk w przeciwieństwie do Karo. Namawiałam ją by zjadła, chociaż kawałek tortilli albo wypiła sok. Natomiast Catalina zaproponowała micheladę (piwo z sokiem pomidorowym, soją, limonką i chilli) czyli ulubiony letni napój w Meksyku. Karolina nawet nie chciała na to patrzeć. Za to skorzystała z propozycji barmana, który ją poczęstowała tequilą. Karo się zgodziła, ale jakie było jej zdumienie, gdy okazało się, że jeden kieliszek tequili jest 3 razy większy od tego, w którym zwykle pije się wódkę. Karo na kilka razy dała jednak rade opróżnić kieliszek. Po kilku minutach z wypiekami i błyszczącymi jak latarki oczami wróciła do naszego stolika. Pomyślałam – no to super nie dość, że zatruta, głodna, odwodniona, to jeszcze pijana. Tymczasem Karo twierdziła, że czuje się coraz lepiej. Tymczasem ja już nie mogłam wytrzymać gorąca w termach. Karolinie, natomiast wyraźnie służyła wysoka temperatura i tequila. Po 2 godzinach Karolina była jak nowo narodzona i gotowa ruszać na zwiedzanie San Miguel de Allende.