Odkąd latanie tanimi liniami stało się popularne, coraz większym wyzwaniem jest pakowanie. Zmieszczenie wszystkich potrzebnych na wyjazd rzeczy w bagaż podręczny nie jest łatwe. Można to sobie ułatwić stosując kilka zasad, które mi pomogły zwłaszcza przy pierwszej podróży do Meksyku w 2014 roku. Udało nam się spakować we dwie dziewczyny do jednej podręcznej walizki.
Bagaż a radość z zakupu biletu
Kiedy w końcu udało mi się z moją koleżanką z Oksfordu Karoliną kupić bilet za niecałe 1400 zł do Meksyku, nie mogłam w to uwierzyć. Cieszyłam się jak dziecko, że już za 2 tygodnie będę mogła spotkać przyjaciółki z Erasmusa, których nie widziałam 8 lat. Im było jednak bliżej wyjazdu, tym mocniej zastanawiałam się jak się zapakować, zwłaszcza że planowałyśmy się dużo przemieszczać. Mniej więcej tydzień przed wyjazdem postanowiłyśmy, że rezygnujemy z dopłaty 75 funtów za każdy bagaż rejestrowy i bierzemy jedną wspólną walizkę do 15 kg oraz po małym plecaku 5kg. Od tego momentu zaczęłyśmy intensywne rozmowy i przymiarki jak to zorganizować. Wylot był z Londyn Gatwick, więc Karo musiała dojechać autobusem z Oksfordu, gdzie wówczas mieszkała, a ja przylecieć Ryanair z Warszawy.
Bagaż podręczny czyli w którą walizkę się spakować?
Żeby obniżyć koszty, mogłam przylecieć tylko z bagażem podręcznym, a potem się ewentualnie przepakować. Tylko że poza ciuchami muszę jeszcze zabrać kilka prezentów dla moich znajomych oraz dla ludzi z Couch Surfing, u których będziemy ewentualnie nocować. W związku z tym Karolina zaczęła się zastanawiać nad zakupem nowej walizki. Jednak im bliżej wyjazdu tym pomysł wydawał się coraz mniej realny. Dostępne walizki były niedużo większe od tzw. walizki podręcznej albo były super drogie. Ostatecznie zdecydowałyśmy polecieć z moją małą walizką podręczną (55x35x20) z możliwością rozszerzenia. Dzięki niemu pojemność walizki wzrastała o 5 cm. Natomiast wódkę kupię już na lotnisku. W ten sposób unikniemy dopłaty za bagaż rejestrowany na trasie Modlin – Londyn. Karo nie była przekonana do tego pomysłu. Ustaliśmy, że mam czas do piątku, by się spakować na próbę. Wylatywałyśmy w niedzielę rano, więc w razie niepowodzenia będzie mogła jeszcze w sobotę kupić nową walizkę.
Pierwsze etap pakowania czyli bałagan
Następnego dnia po pracy zaczęłam pierwsze przygotowania, czyli rozłożyłam na kanapie wszystkie rzeczy, jakie tylko chcę zabrać. Pisząc wszystkie mam tu również na myśli każdą skarpetkę, gumkę do włosów, paszport, pieniądze itd. Jeśli jeszcze nie wymieniłam waluty, to zwykle kładę kartkę z napisem „pieniądze” jako taką małą przypominajkę. Bardzo ważne jest przy pakowaniu, by mieć od razu obraz tego, co trzeba zmieścić do walizki czy plecaka. Często ludzie skupiają się tylko na bagażu głównym. W dniu wyjazdu okazuje się, że jeszcze trzeba dopakować drugie tyle, bo jeszcze przecież poduszka, ładowarka, szczoteczka itd. Stąd najczęściej rodzi się problem z nadbagażem. Mimo że każde pakowanie staram się bardzo dobrze zaplanować, to jednak podchodzę zwykle do tego na luzie. Tym razem od mojego spakowania zależy również pakowanie drugiej osoby. Już na wstępie ustaliłyśmy z Karoliną, że ograniczamy bagaż do minimum, czyli tylko niezbędne kosmetyki i tylko w wersji mini, zero biżuterii (najwyżej mały łańcuszek i kolczyki w sztyfcie na imprezę), zero szpilek i ogólnie rzecz biorąc ciuchy na zdarcie lub do wyrzucenia. Z zasady miałyśmy w Meksyku ubierać się na tzw. Rumuna, żeby nie rzucać się w oczy. Nauczona po wycieczce do Maroko wiedziałam już, że czasem mały szczegół może wzbudzić fałszywy obraz bogactwa, a tego nie chciałyśmy. Zresztą pamiętam jak moje meksykańskie koleżanki Suxy i Cata mnie uprzedzały jeszcze w Hiszpanii, że lepiej nie zabierać ze sobą cennych rzeczy i starać się wyglądać skromnie, bo zdarzają się napady i porwania
Drugi etap pakowania czyli lista potrzeb
Przystępuję do kolejnego etapu. Na początek robię tzw. listę potrzeb, czyli przy każdym dniu tygodnia piszę, jaki zestaw ubrań będę potrzebować np. strój dzienny letni, strój dzienny cieplejszy, strój plażowy, sukienka imprezowa, strój sportowy itd. W ten sposób wiem, których ciuchów będę potrzebować najwięcej. Opieram się przy tym na prognozie pogody. W Meksyku w tym czasie miało być gorąco (listopad/grudzień), ale miałyśmy w planie ewentualne jaskinie, trekking czy snorkeling. W Oksfordzie zaś, w którym miałam jeszcze zostać na kilka dni zwiedzania, podobnie jak w Polsce była zima. Trzeba było to uwzględnić.
Trzeci etap pakowania czyli kompletowanie
Następnie robię kompletowanie, czyli staram się układać rzeczy tzw. kompletami np. spodnie + bluzka + kolorowe majtki + sweterek + sandałki itd. Już na tym etapie staram się minimalizować liczbę ciuchów, wybierając te, które zgrywają się z największą liczbą, czyli np. zamiast sweterka w paski biorę szary, który kolorystycznie będzie mi pasować do wszystkich bluzek. To, że mam się ubierać skromnie nie znaczy, że bez gustu. Na tym etapie zwykle udaje mi się już wyeliminować kilkanaście rzeczy.
Czwarty etap pakowania czyli ostra selekcja
Patrzę na kanapę i po objętości widzę, że nie ma opcji, żebym się zapakowała. Przechodzę do kolejnego etapu, czyli kolejnej selekcji. Tym razem będę eliminować albo zamieniać na inne rzeczy, te, które moim zdaniem zbyt bardzo rzucają się w oczy, mają napisy lub znaczki, które mogą wydać się obraźliwe albo, np. są prześwitujące lub z dekoltem. Jedną z moich zasad podróżowania jest starać się nie wyróżniać i przede wszystkim nie eksponować nadmiernie mojej kobiecości. No dobrze znowu wyleciało parę rzeczy – zbyt opięta sukienka, zbyt wydekoltowana bluzka czy t-shirt z napisem i’m crazy. Na ostatnim etapie staram się wybierać ubrania z lekkich, bawełnianych tkanin. Im lżejsze są rzeczy, tym więcej ich zabierzemy. Często zdarza mi się zabierać ze sobą stare buty lub zniszczone ubrania, które później w podróży zostawiam. W ten sposób zyskuję miejsce na pamiątki. Podczas tej podróży pozbyłam się 3 par butów i 2 bluzek. Może to trochę dziwna zasada, ale wychodzę z założenia, że wakacje są, by odpoczywać, a nie się lansować. Po drugie lubię odświeżać swoją szafę i uzupełniać o rzeczy, których nie kupiłabym w Polsce.
Pierwsza próba spakowania się
Po 3 godzinach wygląda na to, że mamy wszystko, co teoretycznie jest mi potrzebne. Teraz zostaje to tylko włożyć do walizki i plecaka. Rzadko zdarza mi się podróżować z dużą walizką, więc staram się wykorzystać dostępna przestrzeń do maksimum. Na początek roluję ubrania i układam je jak sardynki w puszce, starając się wypełnić każdą możliwą przestrzeń. W ten sposób nie tylko można więcej zmieścić ubrań, ale też chronimy je przed gnieceniem. Ubrania układam kolorami, czyli kolorowe obok siebie a białe osobno. Wybrane ubrania, zwłaszcza te delikatniejsze owijam w torbę, by zabezpieczyć przed ewentualnym zalaniem czy przebarwieniem.
W każdej walizce na około znajdują się wzmocnienia i wąskie szpary. W tym miejscu najlepiej ułożyć duże kosmetyki powyżej 10 ml, które chcielibyśmy przewieść w podręcznym. Natomiast do plecaka wkładam buty oraz inne ciężkie rzeczy czy też takie, które mogą się uszkodzić np. pudełko czekoladek. Pakuję też zawsze kilka t-shirtów i majtek na wypadek zaginięcia bagażu. Małe plecaki praktycznie nigdy nie są ważone (mi się nie zdarzyło), więc możecie upchnąć zamiast 5kg nawet do 10kg. Najlepiej, jeśli plecak jest cienki, lekki i bez żadnych wzmocnień. Wówczas jego pakowność jest największa.
Druga próba spakowania się
Niestety moja piramidka w walizce jest wciąż za wysoka. Trzeba, zatem odrzucić jeszcze parę rzeczy. Odpadają dżinsy i śpiwór. Będzie musiało nam wystarczyć prześcieradło. Udało się. Wygląda na to, że bagaż gotowy. Jeszcze tylko wyślę zdjęcie Karo na Facebook-u – damy radę. Karolina odpisuje z uśmiechem : „Super! walizka wygląda jakby ciuchy pożerała”.
Czy wspominałam już, że do Meksyku leciałyśmy w drugiej połowie listopada? W Polsce w tym czasie była zimna pogoda. Podobnie zapowiadało się w Londynie i Oxfordzie, gdzie planowałam jeszcze kilkudniowy pobyt po powrocie. W praktyce oznaczało to, że musiałyśmy się spakować zarówno na pogodę w Meksyku (25-30 stopni, ale w pewnych regionach 17) oraz Anglii (5 stopni). Wiadomo, że najwięcej miejsca zajmuje zimowa kurtka. Dlatego kupiłam w sklepie Decathlon przed wyjazdem kurtkę puchową Quechua X-Light (cena około 100 zł), która jest bardzo ciepła, lekka i zwija się w mały woreczek jak śpiwór. Można ją później zaczepić do naszego plecaka. Podobnie zrobimy z czapką i szalikiem. Największym wyzwaniem okazały się buty na drogę, które się sprawdzą zarówno w ciepłym jak zimnym klimacie. Wybrałam trampki na koturnie z grubymi skarpetami, z których po deszczu odpadła mi podeszwa. Po powrocie z Meksyku więc czekały mnie małe zakupy w sklepie Prime Mark.
Przydatny artykuł, przydaje się jeżeli ktoś tak jak ja szuka biletów po promocjach i może zabrać tylko bagaż podręczny 🙂