KRETA: DLACZEGO NIE WARTO LECIEĆ NA TYDZIEŃ?

Bo Kreta zdecydowanie jest atrakcyjniejsza na dwa tygodnie. Wówczas mamy pewność, że nie popsuje nam planów ewentualny strajk. Tak, bo strajkujący człowiek to największy wróg turysty, a już strajkujący Grek na Krecie tym bardziej. Przekonałam się o tym podczas ostatniej wycieczki. Szczegółowy plan zwiedzania Krety w jeden tydzień znajdziesz m.in. tu.


Last minute na Kretę a pogoda


Rzadko mi się zdarza wyjeżdżać z biurami podróży. W zasadzie to był mój czwarty raz w życiu, a decyzja tak jak zwykle związana była z atrakcyjną ceną lotu oraz ograniczeniem czasowym towarzysza podróży. W skrócie wyglądało to tak, że w piątek po pracy decydujemy się, gdzie lecimy, a w niedziele już jesteśmy w samolocie. Mimo że Kreta jest największą grecką wyspą, to nocleg w jednym miejscu nie ograniczał nas w przemieszczaniu się. All inclusive stanowił miły dodatek, bo przynajmniej będzie prowiant na drogę. Tak czy inaczej, zapowiadało się super, bo już od dłuższego czasu miałam ochotę odwiedzić Grecję. Kreta, która jest kolebką cywilizacji basenu Morza Śródziemnego i źródłem licznych mitów pasowała na początek idealnie. Słyszałam też, że jest piękniejsza niż Kos i ma więcej do zwiedzania niż Rodos a leci się na nią niecałe 3 godziny.

3. kato gouves

Niestety mój entuzjazm opadł po tym, jak po wyjściu z biura podróży, sprawdziłam prognozę pogody. Przez połowę pobytu miało być około 22 stopni, zachmurzenie i opady deszczu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to niemożliwe, więc zaczęłam przeglądać kolejną i kolejną stronę z prognozą. Niestety różnice występowały tylko w temperaturze, która powiedzmy sobie szczerze, też nie zachwycała przy świadomości, że tydzień przed nami było słońce i 30 stopni, a tydzień po nas też. Nie dałam jednak za wygraną i zaczęłam zgłębiać swoją wiedzę o klimacie na Krecie. Dowiedziałam się, że lato trwa na niej najdłużej w całej Grecji (od maja do połowy października) i charakteryzuje się bardzo korzystnym mikroklimatem dzięki połączeniu klimatu śródziemnomorskiego z kontynentalnym i afrykańskim.


Kreta: zagadkowa jaskinia Paraskevi i Mickey Mouse


Szkoda, że widzieliście mojej miny, jak przeczytałam: „w maju zaczyna się zasadniczo sezon, jest słonecznie, ale mogą się zdarzyć 3-4 dni deszczu”. Czyli wybrałam sobie ten tydzień, kiedy wystąpią te jedyne majowe opady. No trudno, pozostała mi jeszcze wiara. Niestety już na lotnisku w Heraklionie powitał nas niezły ziąb, który wzmocniła ustawiona na maksa w autobusie klimatyzacja. Jak widać, Grecy z zasady lubią się chłodzić, nawet jak jest 13 stopni! Efekt był taki, że następnego dnia nie byłam w stanie mówić, bo jechałam na Kretę przeziębiona, licząc na to, że się wygrzeje.

3. egeri skotino

Po 3 herbatkach z pysznym greckim miodem ruszyłam z notatkami na spotkanie z rezydentką. Liczyłam, że mi podpowie jak się dostać do niektórych wypisanych na mojej liście miejsc. Niestety Pani mimo chęci nie była sobie w stanie przypomnieć, gdzie znajduje się wzgórze Mickey Mouse czy jaskinia Agia Paraskevi w Skotino. A szkoda, bo były oddalone zaledwie kilka kilometrów od nas. Nie zdziwcie się, jeśli będąc np. w części wschodniej wyspy, usłyszycie, że nie ma sensu jechać na zachód, albo, że na wycieczki bezpieczniej i taniej jest jeździć z Biurem Podróży. Prawda jest taka, że całą wyspę możecie zwiedzić samodzielnie w tydzień, zakładając codzienną objazdówkę lub w 10-14 dni przy uwzględnieniu plażowania.


Kreta: autobusem do Iraklionu czyli Heraklionu


My stacjonowaliśmy w Kato Gouves i myślę, że nie jest to zła baza wypadowa. Już pierwszego dnia możecie np. pojechać autobusem ok. 15 min do Iraklion (Heraklion), gdzie warto przejść się wzdłuż ogromnych murów obronnych przy porcie, a następnie zrobić sobie krótki spacer po centrum. Samo miasto nie powali Was na nogi, ale stanowi ciekawy przedsmak kultury kreteńskiej i tego, jaki klimat mają tutejsze miasteczka. Zobaczymy wenecką lodżię – siedzibę ratusza oraz fontannę Morosiniego z marmurowymi lwami, cerkwie: Agios Markos i Agios Titos. Niektórzy też odwiedzają grób Nikosa Kazantzakisa autora „Greka Zorby”.

3. heraklion 3. heraklion 2


Kreta: słynny labirynt a pałac w Knossos


Później warto wsiąść w autobus (odjeżdżają, co 20 min, cena biletu 1,70€) i pojechać do oddalonego o 6 km Pałacu w Knossos. I tu ważna uwaga dla tych, co lubią zwiedzać w wersji „combo” – możecie zakupić łączony bilet na Pałac w Knossos i Muzeum Archeologiczne z ekspozycją dotyczącą kultury kreteńskiej w Iraklionie. Pałac jest zaliczany do najważniejszych atrakcji na Krecie. Myślę, że warto go odwiedzić, jeśli jesteście fanami starożytnych ruin i chcielibyście zobaczyć pałac Minosa przypominający budową labirynt, w którym rzekomo żył Minotaur. Jeśli natomiast szkoda Wam 15€ to myślę, że spokojnie możecie go sobie darować. Alternatywnie możecie spróbować wejść do Pałacu od tyłu. Zobaczycie pałac z góry i przy odrobinie szczęścia zwiedzicie go za darmo, idąc po prąd. Informację o godzinach otwarcia znajdziecie tutaj.

Ruiny pałacu w Knossos, wejście północne z freskiem byka
Ruiny pałacu w Knossos, wejście północne z freskiem byka

Piszę o tym, bo nie wszystkich stać na drogi bilet mimo chęci, a atrakcja nie jest warta swojej ceny. Będziecie wówczas mieli możliwość zobaczenia pozostałości warsztatów kamieniarskich i garncarskich, sali tronowej czy oryginalnych malowideł (fresk) na ścianach, ceramicznych figurek, naczyń czy gigantycznych glinianych beczek tzw. pitosów, które w starożytności pełniły tę samą funkcję, co obecnie słoiki. Z dziedzińca rozpościera się też przepiękny widok na miasto. Po zwiedzaniu koniecznie wstąpcie na sok ze świeżych pomarańczy. Jest wyjątkowo słodki i orzeźwiający. Tawerna znajduje się zaraz przy kasie. Przy odrobinie szczęścia będziecie mogli sobie sami wybrać pomarańcze.

Ruiny pałacu w Knossos niedaleko dziedzińca
Ruiny pałacu w Knossos niedaleko dziedzińca

Plaże w Malia na Krecie warto?


Następnego dnia możecie np. pojechać autobusem na plaże w Malia – podobno uchodzą za najpiękniejsze na wschodzie Krety, ale jak dla mnie to znów przereklamowany produkt. Zresztą wszystko zależy, co rozumiemy przez pojęcie pięknej plaży. W moim odczuciu najpiękniejsze są te dzikie z lazurową wodą i białym piaskiem, a nie sąsiadujące z hotelami. Może stąd nieporozumienie. Obiektywnie jednak ujmując, jeśli szukamy czystych, piaszczystych plaż i nie przeszkadzają nam tłumy to Malia nam się spodoba. Wzdłuż wybrzeża ciągnie jedna plaża za drugą. Każda jest bezpośrednio połączona z hotelem, więc sporą część zajmują hotelowe leżaki.

3. plaza Malia 2

Aby znaleźć ciszę, ładne widoczki i skałki trzeba zrobić sobie dłuższy spacer – około 30 minut na plażę Potamos. Według kelnera z lokalnej restauracji to najładniejsza plaża w okolicy. I rzeczywiście tak było. Pamiętajcie, by poza klapeczkami zabrać też wygodne buty do chodzenia, bo zanim dotrzecie do pierwszej plaży, musicie przejść około 2 km od przystanku. Trzeba wysiąść przed centrum i później z buta przejść cały deptak w dół a później na prawo.

3. plaza Malia 2


Kreta: zakupy na bogato tylko w Hersonissos


Dla tych, co nie lubią się smażyć na plaży polecam wykupienie wycieczki łódką wybrzeżem do Sissi za ok. 25€. Wiem to takie komercyjne, ale dla mnie to był super relaks, zwłaszcza że wybrałam się sama. Było późno, a ja nie wiedziałam, co robić, więc przejechałam się, do Hersonissos licząc, że stamtąd dotrę do jaskini narodzin Zeusa i zwiedzę okoliczne wioski. Niestety okazało się, że jaskinia może być zamknięta, ale nikt nie wie, bo nie ma oficjalnej agendy. A nawet jak jest otwarta, to bez samochodu się tam nie dostanę, bo leży u stóp najwyższej góry na Krecie. Mój genialny plan runął. Niestety Kreta jak większość wysp nie jest zbyt dobrze skomunikowana, więc autobusów jest niewiele i co najlepsze jeżdżą według uznania, bo rozkłady mają się nijak do rzeczywistości i czasem można czekać nawet 40 min na autobus. Zrobiłam sobie, więc krótki spacer po mieście i do portu. Zaskoczyło mnie, że połowę głównej ulicy zajmują tylko sklepy sprzedające podróbki znanych domów mody. Zatem tylko wchodząc do jednego sklepu, możemy się ubrać w sukienkę od Armaniego, buty Prady, okulary D&G i wyjść z torebką Michael Kors. Myślę, że to dobra wiadomość dla tych, co latają na zakupy do Turcji.

3. hersonissos


A może mały rejs z Hersonissos do Sissi?


Szwendałam się tak po mieście, gdy zaczepił mnie Rosjanin Iwan z biura podróży znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Widząc moje rozgoryczenie, postanowił mi pomóc w organizacji czasu wolnego. Po przejrzeniu katalogu okazało się, że nie ma zbyt wiele do zaoferowania, skoro wylatuję już jutro. Jedyną dostępną opcją na teraz jest właśnie wycieczka łódką, która odpływa z portu za 30 min. Pomyślałam sobie – czemu nie? Pomysł okazał się trafiony, bo przez cały pobyt tak się nie uśmiałam. Najpierw jadąc rozklekotanym busem bez drzwi i obserwując dwóch starych Greków podrywających Holenderkę na teksty w stylu „Do you like tiki taka or taka -taka? Potem słuchając muzyki house w wykonaniu kur – jednym słowem prawdziwe greckie wesele.

3. sissi

Łódka okazała się tradycyjną łodzią, więc zapowiadało się niezłe bujanie, którego kapitan nie mógłby sobie odmówić. Niestety dla większości pasażerów z twarzami w torbach to nie było śmieszne. Jedna Angielka zużyła aż 5 toreb, więc naprawdę było mi jej żal. Jej uśmiech w podziękowaniu za kubek z wodą, który jej podałam, był bezcenny. Nic, więc dziwnego, że z godzinnego postoju w miasteczku Sissi niektórzy pasażerowie już nie wrócili. Postanowili wziąć taxi. Szkoda, bo malownicze wybrzeże i jaskinie z perspektywy morza wyglądają zupełnie inaczej. Również Sissi mnie miło zaskoczyło pięknymi klifami i lazurową wodą, w której można było dostrzec też kilka ryb.

3. sissi 2


Jazda samochodem po Krecie w greckim stylu


W celu dalszej eksploracji wyspy zdecydowanie doradzam wypożyczenie auta, które jest niedrogie. Jeden dzień to koszt 20-25€ dla małego auta. Jeśli podróżujemy samotnie to warto skrzyknąć się z kimś na spotkaniu z rezydentem. My tak właśnie zrobiliśmy, dzięki czemu mieliśmy 5 osobową ekipę. Samo wypożyczenie auta jest banalnie proste – wystarczy okazać prawo jazdy, wypełnić formularz, zapłacić i w drogę, W ramach opłaty podobno zawiera się ubezpieczenie, ale tego na szczęście nie musieliśmy sprawdzać. Gorzej jest później. Po pierwsze greckie samochody raczej nie mają obowiązkowych przeglądów technicznych, a już na pewno klimatyzacja nie jest czyszczona od momentu produkcji. Zatem kierowca musi mieć nie tylko silne nerwy, cierpliwość do zacinającej się skrzyni biegów, ale jeszcze siłę do kręcenia kierownicą, która ma wspomaganie tylko na piśmie. Tymczasem jazda po greckich drogach nie jest łatwa – po pierwsze Grecy mają swój własny styl z naczelną zasadą – brak zasad. Lubią też używać lewego kierunkowskazu przy hamowaniu, co pewnie skutkuje tym, że, co drugie auto ma przepalone światełko. To zaś może wynikać stąd, że znaki określające dozwoloną prędkość bardzo często występują i najczęściej od razu w towarzystwie fotoradaru. Drogi są przy tym kręte zwłaszcza te wzdłuż wybrzeża, więc nie liczmy na zawrotne prędkości. Kreta jest bardzo przy tym górzysta. Warto, więc wziąć zawsze pod poprawkę czas przejazdu, który nam podpowiada Google Maps. Powinniśmy też wkalkulować sobie pomyłki na rondach, gdzie znak nie zawsze pokazuje właściwa drogę.

3. po drodze do vai


Kreta: słynna Zatoka Balos i plaża Vai


Jak już nam się uda to myślę, że warto pojechać na plaże z palmami i skałkami Vai czy nad zatokę Balos. Widoki są genialne i sama trasa jest bardzo widokowa.

zatoka Balos
zatoka Balos

3. plaza vai


Kreta: z Eloundy na wyspę Spinalonga 


Z Gouves mamy też w miarę blisko do Agios Nikolaos, gdzie morze łączy się ze słodkowodnym jeziorem Wulismenii. Stamtąd możemy popłynąć na wyspę Spinalonga gdzie znajduje się twierdza trędowatych. Dużo taniej jednak wychodzi wzięcie promu z Eloundy, do której jedzie się pięknym wybrzeżem, a w pobliżu znajduje się moim zdaniem jedna z najpiękniejszych na Krecie dzikich plaż. Nie ma do niej bezpośredniego dojazdu i zejście jest strome, ale naprawdę warto. O tym już napisze później.

3. spinalonga


Santorini a strajk grecki w porcie


To, co mi się osobiście marzyło to wycieczka na powstałe na wulkanie Santorini – cena, którą można wynegocjować za jednodniową wycieczkę to 105€, a więc nie należy ona do najtańszych, ale to właśnie tam możemy zobaczyć architekturę białych domków rodem z „Mama Mia”.  Kolega sprawdził, że bardziej opłaca się na 2 dni bo na miejscu jest tylko niecałe 5 godzin intensywnego zwiedzania. Na samej Krecie raczej dominuje zabudowa w kolorze piaskowym i nie należy do najładniejszych.

3. santorini

Niestety nie było nam to pisane, bo akurat w dniu wyjazdu Grecy ogłosili strajk, a to oznacza, że port był zamknięty. Teraz patrzę już na to z przymrużeniem oka, ale tam tego dnia naprawdę się wkurzyłam zresztą jak tysiące ludzi. Niektórzy jechali z drugiego końca wyspy, wyjeżdżając nawet o 5 rano. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że strajk już był planowany od stycznia, ale nawet same biura turystyczne nie wiedziały, kiedy się zacznie. Sama idea jest pozbawiona sensu, bo traci zarówno port, przewoźnik, jak i kilkanaście biur podroży, które sprzedają wycieczkę. Ci ostatni wkurzeni są najbardziej, bo następnego dnia muszą turystom zwrócić kasę, której jeszcze sami nie dostali z powrotem. W ten sposób słowo długi i życie na kredyt nabierają innego znaczenia. Nic pozostaje czekać na lepsze czasy jak to nam powiedział Konstantinos z wypożyczalni samochodów.


Zresztą obserwując życie na Krecie ma się wrażenie, że ludzie tam wiecznie na coś czekają – w parkach, w barach, na ulicy i w porcie. Czas tu płynie innym tempem. W końcu Hellada to państwo słońca, a idiota to ten, który nie dzieli się wiedzą. Grecy nie są idiotami. Dzielą się wiedzą, przesiadując całymi dniami w tawernach i debatując o życiu. Co o tym myślicie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *