GAZ PIEPRZOWY: JAK KUPIŁAM SWÓJ PIERWSZY DO MEKSYKU

Wiele słyszałam o samoobronie i różnych sposobach obrony. Podróżując, nie myślałam jednak nigdy by kupić  gaz pieprzowy. Miałam przed nim obawy. Nie byłam też przekonana czy jest mi potrzebny. Dlaczego więc dałam się namówić na jego zakup? O tym dowiecie się z poniższego tekstu.

Wyjazd do Meksyku czyli zdrowie i bezpieczeństwo

Od samego początku planowania wyjazdu do Meksyku w moich rozmowach z Karoliną poza oczywiście kupnem samego biletu przewijał się temat zdrowia i bezpieczeństwa. Ten pierwszy dosyć szybko rozwiązałyśmy poprzez zafundowanie sobie odpowiednich szczepień, o czym opowiem w innym poście. Skupmy się, zatem na drugiej kwestii, czyli na bezpieczeństwie. O tym, że na pewno lecimy do Meksyku, wiedziałyśmy niecałe 3 tygodnie przed wylotem. Ci, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że czasem zdarza mi się balansować na granicy ryzyka, ale zwykle staram się to ryzyko wcześniej skalkulować. Zanim gdziekolwiek się ruszę bardzo dużo czytam na temat danego kraju. Przeglądam fora i blogi. Radzę się znajomych lub lokalnych. Zawsze też staram się zorganizować sobie na miejscu jakiś lokalny kontakt w razie ewentualnych problemów. Czasem jest to ktoś znajomy, a czasem tzw. znajomy znajomego czy ktoś z Couch Surfingu. Życie mnie nauczyło, że znajomość kogokolwiek na miejscu jest bezcenna.

Przede wszystkim ubezpieczenie

Z doświadczenia wiem, że bardzo ważne jest wykupienie dobrego ubezpieczenia. Niektórzy rezygnują z tego, zwłaszcza jadąc na zorganizowane wyjazdy, gdzie biuro jest zobowiązane nas ubezpieczyć. Niestety prawo nie określa, jakie muszą być kwoty minimalne takiego ubezpieczenia, więc często są najniższe i kiedy rzeczywiście potrzebujesz pomocy, to okazuje się, że wiążą się z tym dodatkowe koszty. Osobiście przekonałam się o tym kiedyś na Gran Kanarii, o czym przeczytasz tutaj. Dlatego warto mieć jakieś dodatkowe, w którym przede wszystkim będą odpowiednie limity: koszty leczenia minimum 300 tyś. PLN oraz OC 200 tyś. PLN. Warto również zwrócić uwagę czy ubezpieczenie uwzględnia amatorskie uprawianie sportu.

Jakie ubezpieczenie polecam?

Dla studentów i ludzi do 30 roku życia osobiście polecam kartę Euro26 World lub Sport, która jest ważna przez rok na cały świat z wyłączeniem USA i Kanady. Zgodnie z tym, co jest napisane formalności ograniczają się do jednego telefonu na numer Assistance, który jest podany na karcie. Działają szybko i sprawnie oraz nie wymagają wkładu własnego. Natomiast, jeśli chodzi o osoby powyżej 30 roku, to polecam Allianz albo Esky. Na Esky można wykupić ubezpieczenie nawet w późnych godzinach nocnych, nie wychodząc z domu przez telefon. Jest to bardzo przydatne, gdy np. decydujemy się na wyjazd tuż przed wylotem. Aktualnie zdecydowałam się na zakup karty Planeta Młodych. Z żadnego z nich na szczęście nie musiałam korzystać, ale to, co mnie przekonało to przede wszystkim kompleksowe warunki ubezpieczenia i wysokie limity odpowiedzialności. Jeśli Wy macie inne doświadczenia w tym zakresie, koniecznie podzielcie się wiedzą z innymi w komentarzach.

Karolina nie była przekonana do zakupu ubezpieczenia, ale ostatecznie dała się przekonać, że koszt karty jest niewielki w porównaniu z potencjalnymi kosztami nawet głupiej wizyty u lekarza. Meksyk wbrew pozorom nie jest taki tani.

Malaria i wścieklizna w Meksyku?

Wydawało mi się, że temat bezpieczeństwa mamy zamknięty. Niestety ostatnimi czasy Karo naczytała się strasznie dużo na temat porwań i napadów w Meksyku. Z każdym dniem coraz bardziej martwił ją fakt, że jedziemy we dwie dziewczyny (blondyna i ruda) i że zanim trafimy do moich znajomych, to będziemy nocować u jakiegoś chłopaka, którego raptem znałam 3 dni. Coraz bardziej też zaczęła się stresować malarią i wścieklizną, na które się nie zaszczepiłyśmy.

W praktyce nie istnieje coś takiego jak szczepionka na wściekliznę ani na malarię. Jeśli chodzi o wściekliznę, to powiedzmy sobie szczerze, że w Polsce na ulicy też może nas ugryźć pies. Obiektywnie nie uważałam, że w Meksyku istnieje większe zagrożenie. Planowałyśmy, co prawda zwiedzanie dżungli, ale nie na własną rękę. Jeśli chodzi o malarię, to powszechnie stosuje się leki antymalaryczne, które w zależności od obranego modelu zaczyna się brać jeszcze przed wyjazdem albo w jego trakcie. Niestety nie dają one 100% ochrony, a są przy tym bardzo obciążające i zdarzają się osoby, które bardzo źle na nie reagują. W efekcie czują się jeszcze gorzej niż jakby zachorowały. Z tego, co wiem, Cejrowski nigdy z nich nie korzystał. Mam też znajomych, którzy czuli się po nich dobrze.

Jak się zabezpieczyć przed komarami?

Postanowiłam nie bagatelizować tematu i zaczęłam czytać na temat malarii w Meksyku. Rzeczywiście jest w nim kilka regionów malarycznych, ale zagrożenie głównie znajduje się w dżungli i małych wioskach. Nasza trasa zahaczała o te obszary, więc istnieje jakieś ryzyko zetknięcia się z zarażonym komarem. Jeśli nie decydujemy się na leki, trzeba znaleźć inny sposób na jego zminimalizowanie. Przede wszystkim wieczorem powinno się nosić ubrania zakrywające ciało i nie przebywać na dworze zwłaszcza podczas zachodu słońca, gdyż wówczas komary są najbardziej agresywne. Później idą spać, więc jesteśmy bezpieczni. Warto też stosować preparaty na komary. Osobiście polecam Mugga (dostępna w sprayu lub sztyfcie), która działa nie tylko na zwykle komary, ale też na tropikalne. Możemy ją też używać przed snem, żeby nic nas nie pokąsało w nocy. Myślę, że dobrze to robić, nawet jeśli śpimy pod moskitierą. Wiadomo, strzeżonego Pan Bóg chroni.

Czy w Meksyku porywają ludzi?

Wróćmy do napadów oraz porwań. Zresztą moi rodzice, a zwłaszcza mój Tata też mnie przed tym przestrzegał, grożąc mi palcem, że szukam przygód. Przecież mogą mnie porwać, a później sprzedać itd.

Zwykle staram się do takich kwestii podchodzić racjonalnie, ale ponieważ był to mój pierwszy raz w Meksyku, postanowiłam zbadać temat głębiej. Smutna rzeczywistość jest taka, że Meksyk to bardzo skorumpowany kraj i rzeczywiście przestępczość jest zjawiskiem powszechnym m.in. też, dlatego, że policja działa często w strukturach mafijnych. Do dziś w Meksyku nie wyjaśniono wielu porwań, w tym zaginięcie kilkuset studentów, którzy prawdopodobnie zginęli z rąk skorumpowanych policjantów. Tak twierdzą ludzie, bo oficjalnie nadal uznaje się ich za zaginionych. Nieprawdą jest, że wszędzie w Meksyku jest niebezpiecznie, ale o tym opowiem Wam w innym poście.

A może kupić gaz pieprzowy?

Fakt, że będziemy z Karoliną zdane na siebie i w dodatku na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy turystkami, skłonił nas do refleksji. Na naukę samoobrony czy dodatkową siłownię było już raczej za późno. Stanęło na zakupie gazu pieprzowego albo czegoś w tym stylu. W pierwszym momencie uznałam, że Karo trochę przesadza. Poza tym możemy sobie same zrobić krzywdę. Do dziś pamiętam, jak połowa klasy w podstawówce wylądowała w szpitalu z powodu zatrucia po tym, jak jeden kolega pomylił gaz z dezodorantem.

Udałam się więc do sklepu z militariami, który mi poleciła koleżanka w pracy. Tam trafiłam na przemiłego sprzedawcę, który przez 15 min cierpliwie mi tłumaczył, czym jest gaz pieprzowy i w jaki sposób może nam pomóc. Okazało się, że jest kilka różnych modeli i można sobie dopasować taki, który dla nas będzie najwygodniejszy, a jednocześnie najbezpieczniejszy w użyciu. Zdecydowałam się na zakup gazu firmy Sabre Red z serii crossfire, który można odpalić w dowolnej pozycji. To ważne, bo niektóre gazy działają tylko w pozycji poziomej, a w wiadomo, że w chwili przerażenia nie ma czasu na myślenie jak ułożyć właściwie rękę. Ten działa  nawet do góry nogami. Jest też łatwy i bezpieczny w użyciu za pomocą jednego palca dzięki mechanizmowi zwalniania Flip-Top, co chroni nas przed przypadkowym naciśnięciem spustu.

Specjalna dysza zaś pozwala użyć gaz nawet pod silny wiatr bez obawy podrażnienia własnych oczu. Ku mojemu zaskoczeniu taki gaz nie jest też drogi. Jego koszt to 55 zł, a ponieważ termin ważności jest długi (kilka lat), to możemy go mieć na wszystkie wyjazdy. W ten sposób kupiłam swój pierwszy gaz pieprzowy.

Czy chcecie wiedzieć, czy dzięki niemu czułam się bezpieczniej i czy finalnie sprawdziłam go w akcji? Dajcie znać w komentarzach. Zachęcam też do dzielenia się swoimi doświadczeniami

3 thoughts on “GAZ PIEPRZOWY: JAK KUPIŁAM SWÓJ PIERWSZY DO MEKSYKU

    • Curly Trips (Renata) says:

      hej @@nosluj:disqus . Generalnie przewozenie tego typu rzeczy jest zabronione. Mój teoretycznie na skanerze wygląda jak dezodorant i wiem, że niektórym się udaje. Ja natomiast mam go zawsze w bagażu rejestrowanym. Wówczas nie ma żadnych przeciwskazań. Planujesz go zabrać w jakąś podróż?

    • Renata says:

      Generalnie przewozenie gazu pieprzowego jest zabranione. Przy czym np. w krajach Ameryki Poludniowej mozna przewozic plyny tak wiec teoretycznie dla skanera Twoj gaz wyglada troche jak dezodorant w kulce wiec mysle, ze nie powinno byc problemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *