LIZBONA – JAK ODKRYŁAM MIASTO W 4 GODZINY?

Wczoraj odbył się w Kijowie finał 62. Konkursu Piosenki Eurowizji, którego triumfatorem została Portugalia. Tegoroczną edycję wygrał 28-letni Salvador Sobral, który rozkochał w sobie publiczność romantycznym i dość nietypowym jak na Eurowizję utworem „Amar Pelos Dois” (PL: Miłość dla dwojga). Portugalia czekała na wygraną aż 53 lata. Od chwili debiutu nigdy nie znalazła się w top 5. Tym bardziej przyszłoroczna Eurowizja w Lizbonie zapowiada się ciekawie i jest kolejnym pretekstem do odwiedzenia tego miasta.

Lizbona jest idealna na city break o każdej porze roku. Jej położenie i architektura dostarcza niezapomnianych wrażeń od samego początku. Już samo lądowanie w Lizbonie jest ciekawym przeżyciem ze względu na górzyste i nietypowe jak na europejską stolicę ukształtowanie terenu. Tym razem miałam tylko 4 godziny na poczucie klimatu miasta. Chcecie dowiedzieć się, co zwiedziłam w Lizbonie w te cztery godziny? Zapraszam do przeczytania tego tekstu.

Jak to się stało, że miałam tylko cztery godziny? Pod koniec lutego poleciałam służbowo do Cascais, o którym opowiem w kolejnym tekście. Mój lot powrotny był o 19, więc kilka godzin przed odlotem postanowiłam poświęcić na szybkie zobaczenie stolicy Portugalii. Pora na odwiedzenie była nietypowa, ale przy 15 stopniach i słońcu nie można narzekać.

Lizbona jest położona w zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego nad rzeką Tag przy ujściu do Oceanu Atlantyckiego. Mimo że jest najbogatszym rejonem Portugalii, to raczej odczujemy, że w kraju jest kryzys i jest biedniejsza od sąsiadującej Hiszpanii. Ten fakt jednak tylko dodaje uroku Lizbonie, bo czuć w niej autentyczność i historię. Każdy budynek zdaje się kryć jakąś tajemnicę. Miasto może też się poszczycić obiektami wpisanymi na listę UNESCO.

Nowoczesność i industrializm możemy tak naprawdę poczuć tylko w jednej części miasta – w dzielnicy Parque das Naçoe, którą udało mi się zobaczyć wieczorem dzień wcześniej. Ta nowoczesna dzielnica powstała przy okazji targów Expo w 1998 roku. Kiedyś znajdował się tu opuszczony port. Aktualnie miejską przestrzeń wypełniają oryginalne biurowce i designerskie apartamentowce oraz zachwycający nowoczesną konstrukcją dworzec.

Do atrakcji zaś należą największe w Europie oceanarium (Oceanario), 140 metrowa wieża widokowa Vasco da Gama (Torre Vasco da Gama), Pawilon Wiedzy (Pavilhão do Conhecimento – Ciência Viva) oraz Pawilon Portugalski (Pavilhão de Portugal). Tutaj też jest świetnie widoczny jeden z najdłuższych w Europie mostów Vasco da Gama o długości 17 kilometrów oraz można przejechać się biegnąca wzdłuż rzeki Tag kolejką linową (Teleférico). Ceny biletów oraz info możecie znaleźć tutaj.

Zachodnia część miasta jest głównie zajęta przez Park Monsanto, który jest największym parkiem miejskim w Europie. Jego powierzchnia to 10 km².

Ostatniego dnia postanowiłam się skupić na dzielnicach La Baixa, El Chiado, La Alfama i Belém. O godzinie 13:30 wzięłam taksówkę z lotniska do centrum za 13 euro. Można też skorzystać z autobusu lub metra, by ominąć korki. Mnie zależało na czasie, więc zdecydowałam się na taxi. Około godziny 14 znalazłam się na jednym z głównych placów Praça do Rossio, czyli Praça de Dom Pedro IV, od którego postanowiłam zacząć moją 4 – godzinną podróż po Lizbonie.

Niegdyś tutaj było skupione życie społeczne i polityczne Lizbony. Mieściły się tu przed trzęsieniem ziemi z 1755 roku (w dużej mierze zniszczyło ówczesną Lizbonę) najważniejsze i najokazalsze instytucje miasta. To także plac związany czasami świętej inkwizycji. Aktualnie znajduje się tu piękny Teatr Narodowy im. Marii II (Teatro Nacional D. Maria II), Dworzec Rossio ze swoją wspaniałą neomanuelińską fasadą (po lewej stronie teatru), Pałac Niepodległości oraz Kościół św. Dominika (po prawej stronie), Łuk Arco da Bandeira oraz pośrodku kolumna z pomnikiem króla portugalskiego i cesarza Brazylii Pedro IV (Coluna de D. Pedro IV). Po jej dwóch stronach znajdują się sprowadzone z Francji fontanny wykonane z brązu.

Plac łączy się z ulicą Rua Aurea, którą podążam w dół miasta. Kilka metrów dalej na prawo znajduje się wąska uliczka R. do Ouro a przy niej widoczna z daleka ogromna szara neogotycka winda Elevador Santa Justa (45 metrów).

Poza nią Lizbona posiada jeszcze trzy inne zabytkowe windy, ale ta jest najpopularniejsza m.in. ze względu na swoje centralne położenie. Patrząc na windę, można odnieść wrażenie, że jest podobną swoją konstrukcją do wieży Eiffla w Paryżu. Winda została bowiem zaprojektowana przez Raoula Mesnier de Ponsard, który był uczniem słynnego Gustawa Eiffla.

Żeby kupić bilet (5,15 euro) trzeba zejść schodami obok windy, gdzie będzie na nas czekać operator dźwigu. Pamiętajcie, że płacić można tylko gotówką. Sam wjazd trwa około minuty, ale doznania są bardzo ciekawe ze względu na drewniane wnętrze windy.

Na górze czekają na nas dwa tarasy widokowe i piękna panorama miasta z dzielnicami Baixa, Alfama i Zamkiem św. Jerzego (Castelo de São Jorge).

Z tarasu możemy zejść schodkami na urokliwy plac Largo do Carmo, gdzie znajdują się m.in. Muzeum Archeologiczne do Carmo (ruiny dawnego Klasztoru Karmelitów) i Muzeum Gwardii Narodowej oraz kawiarnia.

Idąc trochę dalej, zobaczymy barokowy Kościół św. Rocha oraz teatr Teatro da Trindade. Krótki spacer wąskimi uliczkami pozwoli nam poznać dzielnicę Lizbony Chiado.

Czas goni, więc zjeżdżam windą. Idę dalej deptakiem Rua Augusta w kierunku rzeki Tag aż do najbardziej reprezentacyjnego placu Lizbony – Praça do Comércio, który jest częścią dzielnicy Baixa.

Muszę przyznać, że ten plac zrobił nam mnie ogromne wrażenie nie tylko ze względu na swój rozmiar, ale również zabudowę. Plac zamykają dwie potężne wieże, które mają symbolizować dawny Pałac Ribeira i jego wielkość. Wspomniany pałac znajdował się tu przed trzęsieniem ziemi w 1755 oku. Otaczające plac budynki posiadają na parterach obszerne galerie w formie arkad. Mieszczą się w nich m.in. Ministerstwo Sprawiedliwości, muzea, restauracje i kawiarnie m.in. najstarsza w Lizbonie –Cafe Martinho da Arcada (1782 r.), która była ulubionym miejscem słynnego portugalskiego poety Fernando Pessoa. Na środku placu góruje zaś Pomnik Józefa I, portugalskiego króla zwanego również Reformatorem.

Charakterystycznym i chyba najbardziej rozpoznawalnym zabytkiem na placu jest łuk triumfalny Arco da Rua Augusta, który podobnie jak cała dzielnicy Baixa, został wybudowany po wielkim trzęsieniu ziemi w 1755 roku. Składa się on z sześciu 11-metrowych kolumn oraz 9 figur reprezentujących m.in. Chwałę, Pomysłowość, Męstwo oraz zasłużonych dla portugalskiej historii (m.in. Vasco da Gama, czy Viriato). Na łuku znajduje się punkt widokowy Miradouro do Arco da Rua Augusta (bilet 2,5 euro).

Dla mnie osobiście bardzo relaksującym miejscem było nadbrzeże Cais das Colunas z charakterystycznymi dwoma kolumnami oraz schodami opadającymi do rzeki.

Przysiadłam na murku na kilka minut, by popatrzeć na horyzont oraz oszałamiającą konstrukcję mostu Ponte 25 de Abril. Dużym zaskoczeniem było dla mnie, gdy podszedł do mnie jakiś sprzedawca i zamiast koralików zaoferował marihuanę. To chyba nie jest legalne?

Po krótkim przystanku robię krótki spacer pod arkadami oraz kolejny przystanek w najseksowniejszej toalecie firmy Renova (nie zdradzę dlaczego). Moją uwagę po drodze zwraca przepiękne wnętrze oraz maszyna do warzenia piwa w Muzeum Piwa (Museu da Cerveja).

Niestety nie mam czasu na jego odwiedzenie, więc ograniczam się do małego piwka i przekąski w postaci pastel de bacalhau com queijo da Serra, czyli czegoś na wzór rybnego krokiecika z serem. Są one wyrabiane na miejscu i naprawdę przepyszne. Bacalhau, czyli dorsz jest tradycyjną rybą w Portugalii. Natomiast jeśli będziecie mieć mniej napięty grafik, to zdecydowanie polecam wejście do muzeum (bilet 3,5 euro).

Zgodnie z moim planem kolejnym celem była najstarsza dzielnica Lizbony-La Alfama. Moim zdaniem najfajniej jest ją zwiedzić tramwajem 28. Cała trasa zajmuje około 30-40 minut w zależności od korków (tak w Lizbonie tramwaje stoją w korkach) oraz dostępu do prądu. Tramwaj teoretycznie można złapać kilka ulic od Praça do Comércio. Mnie się niestety nie udało ze względu na brak biletu. Niestety nie można ich kupić bezpośrednio w tramwaju. Wyruszam więc w poszukiwaniu jakiegoś kiosku. Za rekomendacją Pani z kawiarni dochodzę do placu Praca Figueira, gdzie kupuję bilet w tzw. Casa de Sorte (jednorazowy 1,45 euro). Więcej na temat biletów i transportu po Lizbonie znajdziecie tutaj. Bardzo charakterystyczny napis więc ciężko nie zauważyć.

Następnie przechodzę przez plac i idę w kierunku hotelu Imperial. Tam znajduje się przystanek tramwajowy Martin Moniz, z którego łapię zabytkowy żółty tramwaj 28. Trasa zachwyca mnie od samego początku. Po pierwsze nie mogę uwierzyć, że ulice są tak wąskie, że wystawiając rękę za okno, mogę ją podać osobie w sąsiadującym budynku. Po drugie pierwszy raz jechałam tramwajem pod górę. Po trzecie byłam pełna podziwu dla Pani motorniczej. Ilość wysiłku, która musiała ta kobieta włożyć w kierowanie tramwajem, była niesamowita. Tramwaj jest obsługiwany manualnie, a po tej samej drodze jadą samochody oraz chodzą piesi. Trasa prowadzi wąskimi i krętymi uliczkami pomiędzy najstarszymi budynkami w Lizbonie. Czasem więc warto zrobić przystanek i krótki spacer.

Możemy m.in. wysiąść na:

  • przystanek R. Graca i stamtąd przejść się do tarasu widokowego Miradouro Nossa Sephora de Monte, gdzie jest piękny widok
  • przystanek Graca z kolejnym tarasem widokowym Miradouro de Graça oraz    kościółem i klasztorem Graça
  • przystanek CC S. Vecente, gdzie zobaczymy Klasztor św. Wincentego, czyli Mosteiro São Vicente de Fora oraz Panteon Narodowy, czyli Panteao Nacional
  • przystanek Lg. Portas Sol, gdzie znajduje się taras widokowy Miradouro das   Portas do Sol z najpiękniejszym widokiem na Alfame oraz Muzeum Sztuk Dekoracyjnych (Museu de Artes Decorativas)
  • przystanek Miradoro Sta. Luzia z kolejnym punktem widokowym Miradouro de Santa Luzia, z którego można się przespacerować do zamku Św. Jerzego, czyli Castelo de São Jorge.

Ja wysiadam na przystanku Sé obok Katedry Najświętszej Maryi Panny w Lizbonie, czyli Sé de Lisboa (najstarszy kościół w Lizbonie).

Następnie wracam pieszo na plac Comercio i wsiadam w tramwaj 15, który zabierze mnie do dzielnicy Belem (około 30-40 minut). W ten sposób poznam kolejną część Lizbony, która różni się od centrum diametralnie. Przez chwilę nawet odniosłam wrażenie, że wjechałam do zupełnie innego miasta. Praktycznie przez cały odcinek będzie nam towarzyszyć widok na czerwony most Ponte 25 de Abril.

Wysiadam na przystanku Mosteiro Dos Jeroimos i kieruję się w stronę widocznego z daleka klasztoru Hieronimitów, czyli Mosteiro dos Jerónimos, który po prostu zachwyca i zapiera w dech swoim ogromem. Po drodze miniecie słynną kawiarnię Rua de Belem, w której sprzedawane są ciasteczka Pasteis de Belem.

Ze względu na ograniczenie czasowe nie wchodzę do wnętrza klasztoru, ale słyszałam, że warto. Tutaj znajdziecie godziny otwarcia i ceny biletów. Przechodzę na drugą stronę ulicy, gdzie znajduje się park z fontannami. Z tego miejsca w pełni możemy podziwiać okazałość klasztoru. Stamtąd już tylko rzut beretem do nabrzeża, gdzie znajduje się monumentalny Pomnik Odkrywców  Padrão  dos Descobrimentos oraz widok na most Ponte 25 de Abril. W tym celu trzeba przejść podziemnym tunelem.

Pomnik Odkrywców upamiętnia osoby zasłużone dla Portugalii w erze wielkich odkryć geograficznych m.in. marynarzy, odkrywców itd. Na pomniku znajdują się 33 postacie (m.in. Vasco da Gama, Ferdynand Magellan, Diogo Cão, Nuno Gonçalves, Luís de Camões), którym przewodzi Henryk Żeglarz z modelem karaweli w dłoniach. Najpopularniejszym miejscem robienia sobie selfie jest położona obok marmurowa mozaika o średnicy 50 m, przedstawiająca mapę i trasy podróży portugalskich odkrywców, która to została podarowana Portugalii przez RPA w 1960 roku.

Zostało mi już tylko 15 minut zwiedzania dlatego moim ostatnim punktem będzie wieża Torre de Belém, która jest drugim zabytkiem Lizbony na liście UNESCO Portugalii.

Początkowo wieża pełniła funkcję militarną. Mieściły się w niej m.in. koszary, punkt obsługi telegrafu, punkt poboru opłat od statków wpływających do Lizbony, czy też latarnia morska. Po trzęsieniu ziemi z 1755 wieżę przeniesiono ze środka rzeki w obecne miejsce. W 1833 przez dwa miesiące był tu więziony generał Józef Bem, twórca Legionu Polskiego w Portugalii. Wieżę można zwiedzać w cenie 6 euro. Niestety ja nie miałam już na to czasu. O godz. 17:30 wzięłam taksówkę na lotnisko. Moje krótkie spotkanie ze stolicą Portugalii dobiegło końca.


Mam nadzieję, że mój plan zwiedzania Lizbony przypadł Wam do gustu i któregoś dnia zrealizujecie podobny. Czekam na Wasze komentarze oraz wskazówki dla tych, którzy będą mogli spędzić w Lizbonie więcej czasu. Swój kolejny pobyt  w Lizbonie, tym razem z Mamą zaplanowałam na czerwiec więc wówczas będę mogła się z Wami podzielić nowymi wrażeniami i wskazówkami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *